Kolejne spanie mieliśmy w Mae Hong Son i Mae Sariang (targi okazały się niewypałem :/). Miasteczka, w których się zatrzymywaliśmy to w zasadzie nic ciekawego (za wyjątkiem pysznego Pai). Prawdziwą atrakcją jest sama jazda przez pętlę, która okrutne zakręty (na drodze są oznakowane miejsca do wymiotowania:) rekomensuje górskimi widokami.
My, po drodze zatrzymywaliśmy się na kilku punktach widokowych. Trochę z powodu zakrętów, a trochę z powodu fotograficznego zacięcia Mateusza. Podczas tych dwóch dni zrobiliśmy sobie przystanek w jaskini z nietoperzami, wjechaliśmy samochodem na najwyższy szczyt Tajlandii (Doi Inthanon 2565 m), z którego nic nie było widać, bo jest zalesiony i zaparkowany z każdej możliwej strony, ale nadrobiliśmy trekkingiem poniżej, spacerowaliśmy po Wielkim Kanionie w wersji tajskiej, oglądaliśmy zachody słońca nad górami w towarzystwie wielkiego, złotego Buddy.
Pętlę przejechaliśmy w 3 dni, ale polecamy zarezerwować sobie przynajmniej 1 dzień więcej. My śpieszyliśmy się na tajski masaż w Chiang Mai i autobus do Bangkoku.